***Patricia***
Patricia
siedziała na ławce przed gabinetem komendanta policji. Czekała na wezwanie.
Miała złożyć zeznania. Nie była przerażona, nie bała się niczego. Nadal była
wściekła. Tylko tyle. Siedziała z zaciśniętymi zębami i tarmosiła zawieszki
przy swojej bransoletce. Jak one mogły jej to zrobić? No jak?! Umawiać się z
Pringlesami za jej plecami? Przecież dobrze wiedziały, jak ona za nimi szaleje,
więc nie mogło być tu mowy o żadnej pomyłce. Zostawiły ją samą w domu, poszły
do baru i tam wbiły jej nóż w plecy. I to są przyjaciółki? A ona była dla nich
taka dobra. Pozwalała przebywać w swoim towarzystwie, sprawiała, że dzięki niej
one stały się popularne w szkole… Ale jak widać umiały sobie poradzić i bez
niej. I chyba właśnie ta ostatnia myśl wywołała w Patrici największą złość. I kiedy
zobaczyła na ulicy Mię i Julie takie roześmiane i w towarzystwie chłopaków z
drużyny, po prostu nie wytrzymała. Rzuciła się na Mię i potargała za włosy.
Trochę ją też podrapała po twarzy (w końcu miała długie tipsy). Ale w
ogóle tego nie żałowała. Niech Mia ma za
swoje. Niech wie, że zrobiła źle. Szkoda tylko, że do Julie nie zdążyła się
dobrać. Ale jeszcze będzie taka okazja. Jeszcze Julie pożałuje, że wybrała Mię
a nie ją, Patricię.
***Harry***
-Dzień
dobry, nazywam się Harry Styles i przyszedłem do Mii. Mogę wejść? – Harry stał
przed drzwiami domu Mii z kwiatami w rękach. Czuł, że musi ją odwiedzić. Chciał
to zrobić.
-Dobrze, ale
tylko na chwilę – odpowiedziała wyraźnie zmartwiona mama Mii. – Lekarz mówił,
że Mia musi dużo odpoczywać, nie wolno jej przemęczać.
-Tylko się
przywitam i już mnie nie ma.
Harry wszedł
do środka i cicho zapukał do pokoju wskazanego przez mamę dziewczyny. Kiedy
odpowiedziało mu równie ciche „proszę”, wszedł do środka. Mia siedziała na
krześle odwrócona tyłem do drzwi.
-Witaj Mia.
Jak się czujesz? – spokojnie zapytał Harry i zaczął iść w jej stronę.
-Nie zbliżaj
się! – szybko odpowiedziała dziewczyna. – Nie chcę, żebyś widział mnie w takim stanie.
Wiesz, co ta wariatka mi zrobiła?
-Mia, dla
mnie to nieważne. Nie liczy się, jak wyglądasz – mówił Harry i powoli szedł w
jej stronę. – Liczysz się tylko ty – powiedział i delikatnie dotknął jej
ramienia.
Drgnęła. Harry
czule obejmował jej ramiona. W końcu lekko obrócił ją w swoją stronę. Pozwoliła
mu na to. Oglądał jej twarz w najwyższym skupieniu. Gładził szramy od tipsów na
jej policzkach. Uważnie oglądał siniaka pod okiem i zaczerwienienia na czole.
Mia była zażenowana. Nie chciała, żeby ktokolwiek widział ją w takim stanie,
zwłaszcza Harry.
-Dla mnie i
tak jesteś najpiękniejsza – powiedział jakby zgadując jej myśli. –Nawet z
siniakiem pod okiem – dodał i czule pocałował ją w usta.
***Liam***
Mimo że było
przed południem w sobotę, Liam postanowił pójść na halę, żeby chwilę pograć.
Luksus prywatnej szkoły polegał między innymi na tym, że każdy uczeń miał do
niej klucz i mógł bez problemu korzystać ze sprzętu, który się tam znajdował.
Liam często korzystał z tego przywileju. Wiedział, że o tej porze raczej nikogo
w środku nie spotka, więc śmiało ruszył w kierunku gmachu szkolnego. Kiedy
tworzył frontowe drzwi, znalazł się na całkiem pustym korytarzu. Idąc w
kierunku sportowej szatni, trochę myślał o zdarzeniach wczorajszego wieczoru.
Dlaczego doszło do bójki między dziewczętami – nie wiedział, ale też nie
zastanawiał się nad tym zbyt długo. „Trudno, stało się” – pomyślał i zaczął się
przebierać. Zrobił to bardzo sprawnie i już po niecałej minucie wybiegał z
szatni z piłką do kosza w ręku. Rozpierała go energia, nie mógł się doczekać,
kiedy tam wejdzie, zrobi kilka zwodów, uników i bezbłędnie wrzuci piłkę do
kosza. Z uśmiechem na twarzy zaczął biec na halę. Kiedy już miał otworzyć drzwi
i z impetem wparować do środka, usłyszał muzykę. Przez chwilę wydawało mu się,
że się przesłyszał, ale później zorientował się, że rzeczywiście to słyszy.
Energetyzujące dźwięki dochodziły ze środka sali. Liam chicho otworzył drzwi.
Wtem jego oczom ukazała się zgrabna dziewczyna, która tańczyła w takt piosenki.
Jej ruchy były zdecydowane, energiczne i pełne pasji. Od razu dało się
zauważyć, że dziewczyna jest świetna w tym, co robi. Payne stał jak wryty i
przyglądał się z zachwytem nieznajomej. Była odwrócona do niego tyłem, więc nie
widział jej twarzy. Zastanawiał się, kim ona jest i dlaczego nigdy nie widział,
jak tańczy. Przecież była świetna! Jego rozmyślania przerwała głęboka cisza,
która pojawiła się tak nagle. Piosenka się skończyła. Dziewczyna odwróciła się,
żeby ponownie włączyć radio i wtedy zobaczył jej twarz. To była Carol.
Dalej
OdpowiedzUsuń