***Zayn***
- To co?
Walimy w fifę? – Wesoło zapytał Liam, kiedy zadzwonił dzwonek.
-Pewka!
Dawajcie do mnie, mama zrobiła pizzę na obiad – zaproponował Louis.
-Chłopaki,
dzisiaj beze mnie – powiedział Zayn. – Rozpiera mnie energia. Chcę jeszcze porzucać
do kosza. A poza tym sami słyszeliście, zaraz sala gimnastyczna zaroi się od
super laseczek w krótkich spodenkach!
-Ok., to
dobra wymówka. Wybaczamy – rzekł Niall.
-W takim
razie wszyscy widzimy się wieczorem. Trzeba omówić taktykę na jutrzejszy mecz –
zawyrokował Harry, a pozostali kiwnęli głową na znak aprobaty.
Zayn szybko
przebrał się w strój sportowy i pobiegł na halę. Mocno pchnął drzwi wejściowe i
poczuł, jak w coś uderzyły.
-Aaaała! –
rozległo się po drugiej stronie.
Zayn prędko
wpadł do Sali i zobaczył siedzącą na podłodze dziewczynę, rozcierającą czoło. W
jednej chwili podbiegł do niej i pomógł jej wstać.
-Nic ci nie
jest? – zapytał z troską w głosie.
-Nie. –
odparła nadal pocierając bolące miejsce. – Serio, mam twardą głowę, nic mi nie
będzie.
-Ale może
jednak powinnaś pójść do pielęgniarki – wolał upewnić się chłopak.
-Mówię, że
nic mi nie jest. Ale szkoda, że zapomniałam kasku – dodała ze śmiechem w
głosie.
Zayn wydawał
się niewiele z tego rozumieć. Stał i przypatrywał się śmiejącej dziewczynie. Nagle
jakby go olśniło.
-Czekaj,
czekaj, ty jesteś z mojej klasy, prawda? – zapytał.
-No brawo,
Sherlocku! – odpowiedziała. – Ale spoko, nie gniewam się. Wiem, że takie
gwiazdy jak wy nie zwracacie uwagi na zwykłe dziewczyny. Jestem Stacy. Tak
tylko mówię, jakbyś zapomniał, bo przecież znasz moje imię, prawda?
-Tak,
pewnie, że znam. Stacy. Jasne, że Stacy – odparł zakłopotany Zayn.
Stacy
roześmiała się i ruszyła w kierunku grupy dziewcząt z ich klasy. Chłopak stał
oszołomiony jeszcze przez krótką chwilę, a przecież to nie on dostał drzwiami w
głowę. „Fajna ta Stacy” – myślał. „I tak pięknie się śmieje. Ma w sobie coś…
coś co trudno określić. Ale zdecydowanie mi się to podoba”. Chłopak się
uśmiechnął i udał się na drugą stronę sali, aby poćwiczyć rzuty.
***Patricia***
Nagle drzwi
od sali się otworzyły i ukazała się w nich Patricia. Była ubrana w obcisłą
koszulkę typu bokserka i ultrakrótkie szorty. Pewnym krokiem podeszła do grupki
dziewcząt i głośno oznajmiła:
-Ja tu
jestem najważniejsza, zapamiętajcie to – rozejrzała się w poszukiwaniu Carol –
a gdzie jest ta biedaczka, która została naszym kapitanem?
-Pat, daruj
sobie – odparła Stacy.
-Zamknij
się, z tobą nie rozmawiam – odgryzła się Patty.
W tej chwili
w drzwiach pojawiła się Carol. Miała na sobie czarne legginsy i granatową
koszulkę typu over size z krótkim rękawem. Włosy jak zwykle miała związane w
koński ogon.
-Jest i
nasza pani kapitan – kpiła Patricia.
Kiedy Caroline
się zbliżyła, blondynka dodała:
-Lepiej było
tu nie przychodzić, przecież wszyscy wiemy, że się do tego nie nadajesz.
-Jeszcze
zobaczymy – Stacy wzięła Carol w obronę. – Ja jej pomogę.
-O, no to
zapowiada się cudowne przedstawienie. Jedna lepsza od drugiej. W takim razie
zaczynajmy ten cyrk! – powiedziała Patricia nie kryjąc rozbawienia. – Może na
początek coś prostego, co? Piramida na dwa poziomy, migiem! – krzyknęła do
reszty dziewczyn.
Cheerleaderki
powoli lecz skutecznie zaczęły ustawiać piramidę. Patricia zawyrokowała, że z
racji tego, że jest najlżejsza i oczywiście najładniejsza, będzie stała na
samej górze. Poziom niżej stały jej dwie koleżanki oraz Stacy. Carol
przyglądała się całej sytuacji z boku. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego.
Nagle Stacy kichnęła, przez co straciła równowagę i runęła jak długa. Reszta dziewczyn
z piramidy wylądowała na podłodze obok niej, rzecz jasna. Rozwścieczona
Patricia wybuchnęła krzykiem:
-Coś ty
zrobiła, sieroto jedna?! Mogło mi się coś stać! Nie mam zamiaru brać udziału w
tej całej farsie, róbcie sobie, co chcecie!
Otrzepała
nogi i wybiegła z sali. Carol w jednej chwili podbiegła do reszty dziewczyn.
-Nic wam nie
jest? – zapytała.
-Nie,
pewnie, że nie – uspokajała Stacy. – Ona jak zwykle robi szum i wyolbrzymia.
Fajnie było! -podsumowała.
-Może i tak,
ale koniec treningu na dzisiaj. Wystarczy wrażeń, jak na jeden dzień –
powiedziała Carol.
***
Wszystkie
dziewczyny posłusznie skierowały się do wyjścia. Stacy wróciła jeszcze po
bidon, który zostawiła na ławce i nagle film jej się urwał.
Kiedy
otworzyła oczy, zobaczyła nad sobą pełną troski twarz Zayna.
-Co się
stało? – wymamrotała.
-Dostałaś
piłką od kosza. – przepraszająco odparł chłopak. – Już drugi raz dzisiaj
oberwałaś ode mnie w głowę. Tym razem musisz się ze mną umówić. Muszę Ci to
przecież jakoś wynagrodzić.
aww <3 to jest wspaniałe <3
OdpowiedzUsuńmusisz szybko dodać następny ! ;*
twój blog już wędruje do moich zakładek :*
pisałaś do mnie na asku, ale nie lubię na nim dawać linków ;/ więc może dam ci teraz :) http://a-walk-a-remember.blogspot.com/
myślę, że cię w jakiś sposób nie uraziłam :)
Pewnie, że nie uraziłaś :) I dzięki za miłe słowa :)
UsuńJej super blog. Zapraszam do mnie http://forbidden-love-louis-tomlinson.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMogła byś podać tw tt albo aska ? Chciałabym się z tb jakoś skontaktować
Kocham twojego bloga ! <3 KIEDY KOLEJNE POSTY ? *-*
OdpowiedzUsuńSuper pisz dalej ;) + zapraszam na swojego http://story-of-my-dark-life.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSpoko, spoko, ale następnym razem linka podaj w zakładce "Spam" :)
Usuń