czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 3 - I prosto w... głowę!


***Zayn***
- To co? Walimy w fifę? – Wesoło zapytał Liam, kiedy zadzwonił dzwonek.
-Pewka! Dawajcie do mnie, mama zrobiła pizzę na obiad – zaproponował Louis.
-Chłopaki, dzisiaj beze mnie – powiedział Zayn. – Rozpiera mnie energia. Chcę jeszcze porzucać do kosza. A poza tym sami słyszeliście, zaraz sala gimnastyczna zaroi się od super laseczek w krótkich spodenkach!
-Ok., to dobra wymówka. Wybaczamy – rzekł Niall.
-W takim razie wszyscy widzimy się wieczorem. Trzeba omówić taktykę na jutrzejszy mecz – zawyrokował Harry, a pozostali kiwnęli głową na znak aprobaty.
Zayn szybko przebrał się w strój sportowy i pobiegł na halę. Mocno pchnął drzwi wejściowe i poczuł, jak w coś uderzyły.
-Aaaała! – rozległo się po drugiej stronie.
Zayn prędko wpadł do Sali i zobaczył siedzącą na podłodze dziewczynę, rozcierającą czoło. W jednej chwili podbiegł do niej i pomógł jej wstać.
-Nic ci nie jest? – zapytał z troską w głosie.
-Nie. – odparła nadal pocierając bolące miejsce. – Serio, mam twardą głowę, nic mi nie będzie.
-Ale może jednak powinnaś pójść do pielęgniarki – wolał upewnić się chłopak.
-Mówię, że nic mi nie jest. Ale szkoda, że zapomniałam kasku – dodała ze śmiechem w głosie.
Zayn wydawał się niewiele z tego rozumieć. Stał i przypatrywał się śmiejącej dziewczynie. Nagle jakby go olśniło.
-Czekaj, czekaj, ty jesteś z mojej klasy, prawda? – zapytał.
-No brawo, Sherlocku! – odpowiedziała. – Ale spoko, nie gniewam się. Wiem, że takie gwiazdy jak wy nie zwracacie uwagi na zwykłe dziewczyny. Jestem Stacy. Tak tylko mówię, jakbyś zapomniał, bo przecież znasz moje imię, prawda?
-Tak, pewnie, że znam. Stacy. Jasne, że Stacy – odparł zakłopotany Zayn.
Stacy roześmiała się i ruszyła w kierunku grupy dziewcząt z ich klasy. Chłopak stał oszołomiony jeszcze przez krótką chwilę, a przecież to nie on dostał drzwiami w głowę. „Fajna ta Stacy” – myślał. „I tak pięknie się śmieje. Ma w sobie coś… coś co trudno określić. Ale zdecydowanie mi się to podoba”. Chłopak się uśmiechnął i udał się na drugą stronę sali, aby poćwiczyć rzuty.

***Patricia***
Nagle drzwi od sali się otworzyły i ukazała się w nich Patricia. Była ubrana w obcisłą koszulkę typu bokserka i ultrakrótkie szorty. Pewnym krokiem podeszła do grupki dziewcząt i głośno oznajmiła:
-Ja tu jestem najważniejsza, zapamiętajcie to – rozejrzała się w poszukiwaniu Carol – a gdzie jest ta biedaczka, która została naszym kapitanem?
-Pat, daruj sobie – odparła Stacy.
-Zamknij się, z tobą nie rozmawiam – odgryzła się Patty.
W tej chwili w drzwiach pojawiła się Carol. Miała na sobie czarne legginsy i granatową koszulkę typu over size z krótkim rękawem. Włosy jak zwykle miała związane w koński ogon.
-Jest i nasza pani kapitan – kpiła Patricia.
Kiedy Caroline się zbliżyła, blondynka dodała:
-Lepiej było tu nie przychodzić, przecież wszyscy wiemy, że się do tego nie nadajesz.
-Jeszcze zobaczymy – Stacy wzięła Carol w obronę. – Ja jej pomogę.
-O, no to zapowiada się cudowne przedstawienie. Jedna lepsza od drugiej. W takim razie zaczynajmy ten cyrk! – powiedziała Patricia nie kryjąc rozbawienia. – Może na początek coś prostego, co? Piramida na dwa poziomy, migiem! – krzyknęła do reszty dziewczyn.
Cheerleaderki powoli lecz skutecznie zaczęły ustawiać piramidę. Patricia zawyrokowała, że z racji tego, że jest najlżejsza i oczywiście najładniejsza, będzie stała na samej górze. Poziom niżej stały jej dwie koleżanki oraz Stacy. Carol przyglądała się całej sytuacji z boku. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego. Nagle Stacy kichnęła, przez co straciła równowagę i runęła jak długa. Reszta dziewczyn z piramidy wylądowała na podłodze obok niej, rzecz jasna. Rozwścieczona Patricia wybuchnęła krzykiem:
-Coś ty zrobiła, sieroto jedna?! Mogło mi się coś stać! Nie mam zamiaru brać udziału w tej całej farsie, róbcie sobie, co chcecie!
Otrzepała nogi i wybiegła z sali. Carol w jednej chwili podbiegła do reszty dziewczyn.
-Nic wam nie jest? – zapytała.
-Nie, pewnie, że nie – uspokajała Stacy. – Ona jak zwykle robi szum i wyolbrzymia. Fajnie było!  -podsumowała.
-Może i tak, ale koniec treningu na dzisiaj. Wystarczy wrażeń, jak na jeden dzień – powiedziała Carol.
***
Wszystkie dziewczyny posłusznie skierowały się do wyjścia. Stacy wróciła jeszcze po bidon, który zostawiła na ławce i nagle film jej się urwał.
Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła nad sobą pełną troski twarz Zayna.
-Co się stało? – wymamrotała.
-Dostałaś piłką od kosza. – przepraszająco odparł chłopak. – Już drugi raz dzisiaj oberwałaś ode mnie w głowę. Tym razem musisz się ze mną umówić. Muszę Ci to przecież jakoś wynagrodzić.

6 komentarzy:

  1. aww <3 to jest wspaniałe <3
    musisz szybko dodać następny ! ;*
    twój blog już wędruje do moich zakładek :*

    pisałaś do mnie na asku, ale nie lubię na nim dawać linków ;/ więc może dam ci teraz :) http://a-walk-a-remember.blogspot.com/
    myślę, że cię w jakiś sposób nie uraziłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nie uraziłaś :) I dzięki za miłe słowa :)

      Usuń
  2. Jej super blog. Zapraszam do mnie http://forbidden-love-louis-tomlinson.blogspot.com/
    Mogła byś podać tw tt albo aska ? Chciałabym się z tb jakoś skontaktować

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twojego bloga ! <3 KIEDY KOLEJNE POSTY ? *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super pisz dalej ;) + zapraszam na swojego http://story-of-my-dark-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, spoko, ale następnym razem linka podaj w zakładce "Spam" :)

      Usuń