***Caroline***
Kiedy Carol
wychodziła ze stołówki, drogę zagrodziła jej wysoka blondynka wraz z dwiema
koleżankami. Wyglądała na mocno zdenerwowaną
-Zostaw
Liama w spokoju! – wypaliła blondyna.
Caroline
stała osłupiała. O co jej chodzi?
-Ale… ja… - Carol
nie wiedziała, co powiedzieć.
-Zamknij
się! – krzyknęła tamta. – Teraz ja mówię. Jesteś nikim, zapamiętaj to. Nie masz
prawa chodzić do tej szkoły, a co dopiero zadawać się z Pringlesami.
Blondyna
coraz bardziej zbliżała się do Caroline. W końcu „wbiła” ją w ścianę i
wystawiła w jej kierunku swój palec wskazujący.
-Masz się do
nich nie zbliżać – warczała. – Jeśli będziesz się stawiać, może ci się stać
jakaś krzywda.
-Ja na twoim
miejscu bym nie ryzykowała – rzuciła jedna z jej koleżanek.
-Noo, wolałabym
nie sprawdzać prawdziwości tych słów – dodała druga.
-Wystarczy
dziewczęta – blondyna podniosła dłoń w uspokajającym geście – wygląda na to, że
zrozumiała.
Dziewczyna
rzuciła Carol pogardliwe i pełne wyższości spojrzenie, po czym odwróciła się
napięcie i wyszła, zabierając swą świtę. Caroline stała osłupiała i przerażona.
Nadal nie mogła uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Zadzwonił dzwonek na
lekcję. Mimo, że dziewczyna była bardzo pilną uczennicą i nigdy wcześniej nie
spóźniła się na żadną lekcję, teraz nawet nie drgnęła. Szum na korytarzu powoli
zanikał. Zapanowała głęboka cisza. To paradoksalnie obudziło Caroline. Wytarła
łzy zastygłe na policzkach i ruszyła do klasy.
***Stacy***
-O, a panna
spóźnialska zostanie kapitanem – powiedziała wychowawczyni po wejściu Carol do
klasy.
Dziewczyna
stała wyraźnie osłupiała i nie miała pojęcia, o co chodzi. Stacy skinęła na nią
i wskazała puste miejsce obok siebie. Caroline nieśmiało podążyła we wskazanym
kierunku i cicho usiadła na krześle.
-Pierwsza
próba jest dzisiaj po lekcjach. O 16 widzimy się na sali gimnastycznej. I bez
żadnych wykrętów! – kontynuowała wychowawczyni.
-Pani
profesor, ale jak to ona ma zostać kapitanem? – oburzyła się Patricia. Carol
rozpoznała w niej długonogą blondynkę, przez którą dzisiaj płakała – Przecież ona
nie może być kapitanem! Nie ona!!
-Jeśli się z
tym nie zgadzasz, trudno. – odpowiedziała wychowawczyni. – Ja już podjęłam
decyzję i nie zamierzam jej zmieniać.
Carol bała
się odwrócić. Błądziła tylko przerażonym wzrokiem po ławce. Stacy obserwowała
ją i coraz bardziej było jej żal koleżanki. W końcu nie wytrzymała i odwróciła
się do niej.
-Właśnie
zostałaś kapitanem szkolnej drużyny cheerleaderek, gratuluję.
Kiedy
odpowiedziała jej tylko zdziwiona mina dziewczyny, dodała:
-Jestem
Stacy – wyciągnęła rękę i uścisnęła dłoń Carol. – Już Ci mówię, o co chodzi z
tą drużyną. Nasza szkolna Dryżyna cheerleaderek upadła. Laski z ostatnich klas
zrezygnowały, bo matura, a młodsze nie chcą, bo nie. Nasza wychowawczyni jest
ich opiekunką, więc rozpaczliwie szuka kandydatek. Padło na naszą klasę. Od
dzisiaj wszyscy jesteśmy cheerleaderkami. No i cheerleaderami oczywiście. A ty
jesteś naszym kapitanem.
Carol
odwróciła głowę i spojrzała na tę blondynę, która zaczepiła ją na korytarzu.
Jej wzrok nie wróżył nic dobrego. A już na pewno nic dobrego dla Carol.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz