czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 2 - Cheerleaderka


***Caroline***
Kiedy Carol wychodziła ze stołówki, drogę zagrodziła jej wysoka blondynka wraz z dwiema koleżankami. Wyglądała na mocno zdenerwowaną
-Zostaw Liama w spokoju! – wypaliła blondyna.
Caroline stała osłupiała. O co jej chodzi?
-Ale… ja… - Carol nie wiedziała, co powiedzieć.
-Zamknij się! – krzyknęła tamta. – Teraz ja mówię. Jesteś nikim, zapamiętaj to. Nie masz prawa chodzić do tej szkoły, a co dopiero zadawać się z Pringlesami.
Blondyna coraz bardziej zbliżała się do Caroline. W końcu „wbiła” ją w ścianę i wystawiła w jej kierunku swój palec wskazujący.
-Masz się do nich nie zbliżać – warczała. – Jeśli będziesz się stawiać, może ci się stać jakaś krzywda.
-Ja na twoim miejscu bym nie ryzykowała – rzuciła jedna z jej koleżanek.
-Noo, wolałabym nie sprawdzać prawdziwości tych słów – dodała druga.
-Wystarczy dziewczęta – blondyna podniosła dłoń w uspokajającym geście – wygląda na to, że zrozumiała.
Dziewczyna rzuciła Carol pogardliwe i pełne wyższości spojrzenie, po czym odwróciła się napięcie i wyszła, zabierając swą świtę. Caroline stała osłupiała i przerażona. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Zadzwonił dzwonek na lekcję. Mimo, że dziewczyna była bardzo pilną uczennicą i nigdy wcześniej nie spóźniła się na żadną lekcję, teraz nawet nie drgnęła. Szum na korytarzu powoli zanikał. Zapanowała głęboka cisza. To paradoksalnie obudziło Caroline. Wytarła łzy zastygłe na policzkach i ruszyła do klasy.

***Stacy***
-O, a panna spóźnialska zostanie kapitanem – powiedziała wychowawczyni po wejściu Carol do klasy.
Dziewczyna stała wyraźnie osłupiała i nie miała pojęcia, o co chodzi. Stacy skinęła na nią i wskazała puste miejsce obok siebie. Caroline nieśmiało podążyła we wskazanym kierunku i cicho usiadła na krześle.
-Pierwsza próba jest dzisiaj po lekcjach. O 16 widzimy się na sali gimnastycznej. I bez żadnych wykrętów! – kontynuowała wychowawczyni.
-Pani profesor, ale jak to ona ma zostać kapitanem? – oburzyła się Patricia. Carol rozpoznała w niej długonogą blondynkę, przez którą dzisiaj płakała – Przecież ona nie może być kapitanem! Nie ona!!
-Jeśli się z tym nie zgadzasz, trudno. – odpowiedziała wychowawczyni. – Ja już podjęłam decyzję i nie zamierzam jej zmieniać.
Carol bała się odwrócić. Błądziła tylko przerażonym wzrokiem po ławce. Stacy obserwowała ją i coraz bardziej było jej żal koleżanki. W końcu nie wytrzymała i odwróciła się do niej.
-Właśnie zostałaś kapitanem szkolnej drużyny cheerleaderek, gratuluję.
Kiedy odpowiedziała jej tylko zdziwiona mina dziewczyny, dodała:
-Jestem Stacy – wyciągnęła rękę i uścisnęła dłoń Carol. – Już Ci mówię, o co chodzi z tą drużyną. Nasza szkolna Dryżyna cheerleaderek upadła. Laski z ostatnich klas zrezygnowały, bo matura, a młodsze nie chcą, bo nie. Nasza wychowawczyni jest ich opiekunką, więc rozpaczliwie szuka kandydatek. Padło na naszą klasę. Od dzisiaj wszyscy jesteśmy cheerleaderkami. No i cheerleaderami oczywiście. A ty jesteś naszym kapitanem.
Carol odwróciła głowę i spojrzała na tę blondynę, która zaczepiła ją na korytarzu. Jej wzrok nie wróżył nic dobrego. A już na pewno nic dobrego dla Carol.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz