***Louis***
-Uff,
dobrze, że już lekcja. Przecież oni mogliby nas udusić! – powiedział Louis wychodząc
spod prysznica w drużynowej szatni.
- Przestań!
Taka jest cena sławy. Nie widzisz, że oni wszyscy nas uwielbiają? – Mówił Niall
prężąc swoje mięśnie przed lustrem. – Ja tam zdecydowanie czuję się jak
gwiazda.
- Tobie
dobrze mówić. Ciebie podrzucali – ciągnął Loui. – My byliśmy zgniatani,
szturchani… Wszyscy chcieli mnie przytulać!
- Tak, to
rzeczywiście musiało być straszne: tłum pięknych dziewcząt, które ocierają się
o Ciebie swoim rozgrzanym ciałem. Mamo, ratunku! – Wyraźnie rozbawiony Niall
zaczął się wygłupiać. Reszta kolegów dołączyła do niego i wszyscy czterej
rzucili się na Louisa. Przyjaciele zaczęli go obłapiać i piszczeć
przedrzeźniając dziewczyny. Lou udawał, że próbuje ich odgonić, ale prawda była
taka, że bawił się w najlepsze. Nagle w drzwiach szatni stanął trener, pan
Spencer.
-No widzę
chłopcy, że już dawno nie byliście na żadnej randce. Żeby tak obłapiać Louisa?
A w szkole tyle ładnych panienek. I wszystkie się marnują… - trener wyraźnie
się z nich nabijał. Zawsze, gdy miał okazję wypominał im, że nie mają
dziewczyn. Zwłaszcza, że do tej szkoły chodziła jego córka. – No ale koniec
tego dobrego. Wiem, że jesteście gwiazdami i przysługują Wam pewne prawa, ale
lekcja trwa już od 15 minut. Najwyższy czas dołączyć do klasy.
-
Oczywiście, trenerze. Już idziemy – odrzekli chórem i posłusznie pobiegli w
kierunku sali od angielskiego.
***Liam***
Kiedy weszli
do klasy, nikt się specjalnie nie zdziwił ich spóźnieniem. Zajęli swoje miejsca
i wyciągnęli podręczniki.
„Ta sala
jest najgorsza ze wszystkich, zawsze siedzę tu sam, bo każdy ma już parę” –
pomyślał Liam, biorąc do ręki długopis. „Kolejna, nudna, lekcja” – przebiegło przez
jego głowę, gdy nagle zauważył, że w pierwszym rzędzie dostawiono pojedynczy
stolik. Siedziała przy nim jakaś dziewczyna o długich brązowych włosach
związanych w kucyk. Liam nie widział jej wcześniej. „Musi być nowa…” –
pomyślał. – „Ale skoro obok mnie jest
wolne miejsce, dlaczego nie chciała tu usiąść? Trzeba było jej dostawić ławkę.
I to jeszcze w pierwszym rzędzie!” Nieznajoma intrygowała go. Zawsze był
ciekawski, ale teraz niewiedza nie dawała mu spokoju. Przecież każdy chciał z
nim siedzieć. KAŻDY! Nie pozwolił na to tylko dlatego, żeby nie było
niepotrzebnych kłótni między dziewczynami z klasy i bójek między chłopakami. Skoro
każdy już ma miejsce, to niech na nim zostanie. Ale z nieznajomą było inaczej. Przecież
ona nie miała przydzielonej ławki, więc mogła usiąść obok niego. Dlaczego tego
nie zrobiła?
- Panie
Payne? – powiedziała pytająco nauczycielka angielskiego – co pan o tym sądzi?
Liam nie miał
pojęcia, o czym jest mowa. Postanowił sobie kiedyś, że zawsze w takich
sytuacjach będzie się zgadzał, więc podniósł głowę, uśmiechnął się najbardziej
czarująco jak potrafił i odpowiedział:
- Myślę, że
to bardzo dobre rozwiązanie.
Cała klasa
wybuchnęła głośnym śmiechem. Zdezorientowany Liam popatrzył na nauczycielkę,
która również nie kryjąc rozbawienia powiedziała:
- Hmm, skoro
tak uważasz. Ale pozwól, że Ci trochę pomogę. Właśnie omawialiśmy twórczość
Edgara Allana Poe, który napisał jeden ze swoich najwybitniejszych wierszy i
zostawił rękopis na komodzie. Jego malutki synek zdjął kartkę z mebla, po czym
użył jej jako papieru toaletowego. Poe mimo wszystko opublikował oryginalny rękopis
w nowym tomiku poezji. Nadal uważasz, że to dobre rozwiązanie? – Twarz nauczycielki
była purpurowa od powstrzymywanego śmiechu.
- Nie –
odrzekł wyraźnie zniesmaczony Liam – Przecież to chore jakieś.
- To nic! –
zawołał z ostatniej ławki Niall – od dzisiaj i tak będziesz „Nocnikowy Książę”!
Zadzwonił
dzwonek i rozbawieni uczniowie wybiegli z klasy. Harry podszedł do Liama i
nałożył mu na głowę nocnik zrobiony z kartki papieru. W zasadzie był to zwykły
papierowy kapelusz, ale napis na nim głosił, że jest właśnie nocnikiem i już.
Liam nic sobie nie robił z dowcipów kolegów. Interesowała go tylko ta
nieznajoma. Wciąż o niej myślał.
- Idźcie
sami na obiad, dołączę do was później. – powiedział Liam.
-Stary,
chyba się nie gniewasz za tego księcia, co? – wolał upewnić się Niall.
-Pewnie, że
nie. Muszę tylko coś załatwić.
***Caroline***
Caroline wychodziła
właśnie z klasy, gdy poczuła, jak ktoś łapie ją za ramię. Przestraszona
odwróciła głowę i zobaczyła tego chłopaka, który był taki nieuważny na lekcji
angielskiego. Czego on od niej chce?
-Dlaczego
nie usiadłaś ze mną? – wypalił od razu.
-Yyy… ja… wolałam być bliżej tablicy – jąkała się Carol.
Chłopak nadal patrzył na nią swymi dużymi brązowymi oczami.
- Hahahaha,
nie wierzę! – zaśmiał się szczerze. Wolałaś siedzieć sama, w dodatku pod
tablicą, niż ze mną?! Ty wiesz, kim ja jestem? – zapytał. Nie chciał, żeby to
zabrzmiało jak przechwałka, ale właśnie tak zabrzmiało. Nieznajoma stała przed
nim wyraźnie sparaliżowana, ale kiedy tak niemiło się do niej odezwał, chyba ją
trochę ośmielił.
- Sądzę, że
jesteś Nocnikowym Księciem – wypaliła i od razu tego pożałowała. Nie lubiła
krzywdzić innych. Nawet słowami. – To znaczy, przepraszam, ja.. nie chciałam. –
Caroline spuściła oczy.
- Nie, to ja
przepraszam. – Liamowi zrobiło się jej żal. Nagle przypomniał sobie, że ona
musi być tu nowa, skoro jej wcześniej nie widział. – Jesteś tu nowa? – to było
najbardziej kreatywne zdanie, na jakie go było stać w tej chwili.
- Tak. –
powiedziała Carol i ponownie spuściła wzrok.
Liam stał i
patrzył na nią. Była ubrana skromnie, ale z wyczuciem. Włosy miała związane,
była bez makijażu i była wyraźnie speszona. „Tak bardzo tu nie pasowała” –
pomyślał chłopak. Nagle ponownie zrobiło mu się jej żal. Postanowił jej pomóc.
- Jestem
Liam – uśmiechnął się i podał jej rękę. – Ale możesz mówić mi Nocnikowy Książę.
Mam nawet koronę, zobacz – zdjął z głowy papierową czapkę i podał jej.
-
Caroline - wydukała dziewczyna.
- Chcesz
zjeść ze mną obiad? To znaczy ze mną i moimi kolegami – zaproponował Liam. Kiedy
zobaczył wahanie na jej twarzy, postanowił się wytłumaczyć. Nie chciał, żeby
się go bała. – Wiesz, jesteś tu nowa, pewnie nikogo nie znasz, wiesz w ogóle,
gdzie jest stołówka?
Odpowiedziało
mu milczenie.
- Chodź,
pokażę Ci – dodał biorąc ją za rękę.
***Patricia***
Na stołówce
panował chaos. Jak zawsze podczas przerwy na obiad.
- Matko,
jaka ta kolejka jest długa! – jęczała Mia.
- No, ma
chyba z kilometr! – wtórowała jej Julie.
-
Dziewczęta, po co te nerwy? – uspokajała Patricia. – Zapomniałyście, kim
jesteśmy? – dodała i ruszyła w stronę pań wydających jedzenie, a koleżanki
podążyły za nią.
Kiedy tylko
zbliżyły się do okienka, kolejka natychmiast się rozstąpiła, a dziewczyny mogły
spokojnie wybrać jedzenie. W drodze do stolika Patt uśmiechnęła się przebiegle
i rzuciła w stronę dziewcząt:
- Widzicie?
Tak to się załatwia.
Kiedy
koleżanki jadły w najlepsze, do stołówki wszedł Liam, ciągnąc za sobą jakąś
dziewczynę. Przedstawił ją kolegom i wszyscy usiedli przy najbardziej
prestiżowym stoliku w stołówce.
Patricia,
widząc to, pociemniała na twarzy od gniewu.
- Kim jest
ta wywłoka?! – krzyknęła.
- Czekaj, czekaj,
to jest chyba ta nowa, co dołączyła do naszej klasy – odparła Julie.
-
Faktycznie, to ona! – zgodziła się Mia.
- Co o niej
wiecie? – Patty próbowała opanować zdenerwowanie.
- Słyszałam,
jak rozmawiała dzisiaj z naszą wychowawczynią – odpowiedziała Julie. – Dostała się
do tej szkoły dzięki stypendium. W ogóle nie ma kasy i nigdy nie mogłaby się tu
uczyć, gdyby nie to.
- Więc jest
nikim – podsumowała Mia.
Patricia z
każdym usłyszanym słowem była coraz bardziej zdenerwowana. W końcu jej
oburzenie osiągnęło apogeum i gwałtownie wstała.
- To ja –
zaczęła – przez tyle czasu próbowałam się do nich zbliżyć, robiłam co mogłam:
chodziłam na wszystkie mecze, posyłałam piękne uśmiechy, wdzięczyłam się i nic,
a ona przychodzi tutaj i już pierwszego dnia je z nimi obiad?! Takie zero,
takie nic?! O, nie! Ja tego tak nie zostawię! Już ona mnie popamięta, ja się o
to postaram! – powiedziała Patricia i jak gdyby nigdy nic wróciła do jedzenia.